Posty

Wyświetlanie postów z wrzesień, 2025

Szyszka do szyszki – opowieść o koszyczku

Obraz
Jesień zawsze przychodzi po cichu, ale z rozmachem. Liście wirują w powietrzu, wiatr szepcze między gałęziami, a ziemia pachnie świeżością i igliwiem. W takich chwilach najchętniej szłam do lasu. Nie po grzyby, nie na spacer – tylko po… szyszki. Zbierałam je od lat. Z czasem stały się moim ulubionym materiałem do tworzenia. Nie trzeba ich obrabiać, nie trzeba malować – same w sobie są piękne. Każda inna. Każda ma swój charakter. W 2015 roku, w pewien jesienny wieczór, postanowiłam spróbować czegoś nowego. Wzięłam garść szyszek,  drut  wiązałkowy i zaczęłam tworzyć. Nie miałam planu. Chciałam po prostu zobaczyć, co się stanie, kiedy połączę jedną szyszkę z drugą. Bez kleju. Bez sztucznych dodatków. Tylko szyszka do szyszki – drutem. Zaczęłam od podstawy – z większych szyszek ułożyłam okrąg, oplatając je drutem u nasady. Potem kolejne warstwy – już mniejsze szyszki, ustawione ciasno, oplatane drutem między łuskami. Powoli zaczął wyłaniać się kształt koszyka. Solidneg...

Wiolonczelistka z ogrodu

Obraz
To było mniej więcej trzy lata temu. Podjęłam się wtedy wyzwania, które na początku wydawało mi się niemal niemożliwe do zrealizowania – postanowiłam stworzyć rzeźbę kobiety grającej na wiolonczeli. Nigdy wcześniej nie robiłam nic podobnego, ale coś mnie do tego pchnęło. I... udało się. Choć łatwo nie było. 🎻 🎶🎨 🌿🪄 Sylwetkę kobiety uformowałam z cienkiego drutu wiązałkowego, o grubości zaledwie jednego milimetra. Jej ciało oplatają pędy winobluszczu, które nadają postaci lekkości i dzikości – jakby była częścią ogrodu. Sama wiolonczela powstała z witek wierzby płaczącej, sklejki, kilku drewnianych koralików i sznurka – bo przecież trzeba było jakoś oddać struny 😊 Całość do dziś przechowuję w suchym miejscu. Czeka cierpliwie na odpowiedni moment, by ponownie pojawić się w ogrodzie. Może już w przyszłym roku ją wystawię? A może dołączą do niej tańczące rzeźby – nowe postacie, które ożywią przestrzeń i dodadzą jej jeszcze więcej magii… Pomysłów mam wiele, se...

🌿 Opowieść spod wierzby

Obraz
Mam takie swoje miejsce. Niby nic wielkiego — zwykła, polna droga, a przy niej wierzba. Rośnie tam, gdzie od lat ziemia pachnie latem, a wiatr zawsze wie, w którą stronę iść. Stoi lekko pochylona, jakby chciała wyszeptać coś ziemi albo przytulić się do rzeki, której już nie ma. Co roku ją przycinam. Starannie, z czułością. A ona… odwdzięcza mi się. Z roku na rok jest coraz piękniejsza. Jakby wiedziała, że coś z niej powstanie. Że nie pójdzie na marne. Z jej gałęzi tworzę moje drobne dzieła. Tym razem powstała damska torebka — niecodzienna, trochę szalona, z charakterem. I kapelusz. Z szerokim rondem i mnóstwem suszonych kwiatów, które nazbierałam między jednym dniem a drugim. Obie rzeczy inne niż wszystkie — bo moje. Zrobione z serca. Przedwczoraj specjalnie ubrałam się w stylizację, żeby pokazać mój nowy kapelusz i torebkę. Torebka na żywo robi znacznie lepsze wrażenie — wierzcie mi na słowo. Kapelusz, choć lekki, przyciągał spojrzenia jak magnes. I wiecie co? Czym dłużej ...

Jesień przyszła, to i grzyby wystawiłam🍄

Obraz
czyli jak z drutu, pnączy i odrobiny fantazji stworzyć zakątek z przymrużeniem oka Pierwszy dzień jesieni. Dla jednych to czas na dynie i cynamonowe wypieki, dla innych – na koc, serial i kubek herbaty. A dla mnie? To idealna okazja, żeby znów pogrzebać w gałęziach, drutach i pnączach, i wystawić w ogrodzie trochę… nazwijmy to ładnie: sztuki plenerowej. Bo jeśli już człowiek napoci się przy winobluszczu, drucie i wierzbie amerykańskiej, to przecież nie po to, żeby to wszystko leżało w piwnicy. Wyciągnęłam więc moje własnoręcznie wykonane grzyby – piękne, dumne i zupełnie niejadalne – i ustawiłam je strategicznie w jednym z ogrodowych zakątków. Tuż przy różach i hibiskusie, które jeszcze udają, że lato się nie skończyło. Ale niech się nie łudzą – grzyby już stoją, a to oznacza jedno: jesień przyszła z przytupem. I wiecie co? Te grzyby zrobiłam pięć lat temu. Przetrwały deszcze, śniegi, upały i przeglądy sąsiadów – a nadal wyglądają, jakby dopiero co wyszły spod m...

Kwiaty, Kłosy i Ciernie – jak z trudu wyrasta piękno

Obraz
Niedaleko mojego domu, tuż za skromną, nieutwardzoną drogą, rozciąga się dziki, pozornie nieciekawy teren. Dla wielu to miejsce bez wartości – ot, kawałek ziemi porośnięty wysoką trawą, dziką marchwią i ostami, które większość omija z daleka. Ale dla mnie to przestrzeń wolności. Cicha oaza, w której wszystko rośnie po swojemu – nieprzycinane, niekontrolowane, niezależne. Tam przyroda mówi swoim własnym językiem. Prawdziwym. Niepodporządkowanym nikomu. Pewnego dnia zerwałam tam kilka roślin. Coś we mnie podpowiedziało, że chcę z nich upleść wianek. Nie ozdobny, nie tylko ładny – wianek, który będzie opowieścią. O mnie, o naszym życiu, o drodze, którą przeszliśmy razem z mężem. Bez mapy, bez przewodników, ale prawdziwej. Bo ta droga nie była łatwa. Nie mieliśmy nic gotowego. Żadnego wsparcia, żadnych poduszek bezpieczeństwa. Wszystko, co dziś mamy, zbudowaliśmy sami – powoli, mozolnie, cegła po cegle, dzień po dniu. Z nadzieją i lękiem, radością i zmęczeniem. Ale zawsze razem. Wybudowali...

Zapach tamtych wakacji

Obraz
Czyli opowieść o Babci, dzieciństwie i świecie, którego już nie ma, ale który wciąż żyje w sercu Pamiętam ten dzień, jakby to było wczoraj. Pakowałam do torby kilka najpotrzebniejszych rzeczy, bo jechałam na wakacje. Ale nie takie zwyczajne — jechałam do Babci. Do miejsca, które pachniało chlebem, sianem i dziecięcą beztroską. Jechałam starym, przegubowym autobusem, z siedzeniami obitymi dermą i charakterystycznym zapachem spalin, kurzu i… czegoś znajomego, co dziś wywołuje we mnie łzy wzruszenia. Autobus trząsł się na zakrętach, skrzypiał przy hamowaniu i zatrzymywał się na każdej wiejskiej stacyjce. Po drodze mijaliśmy kilka wsi. Każda miała swój rytm i swoje życie: kobiety podlewały ogródki, dzieci biegały boso po trawie, psy drzemały w cieniu bram. Czas płynął inaczej — wolniej, spokojniej, ciszej. Ludzie w autobusie rozmawiali, dzielili się jabłkiem, opowiadali, kto dokąd jedzie i co słychać u sąsiadów. A ja siedziałam przy oknie i chłonęłam te obrazy, jakby miały zniknąć, gdy tyl...

Torebka pachnąca jeziorem

Obraz
Opowieść o tym, jak rodzą się pomysły — czasem zupełnie nieplanowane Są takie chwile, gdy zwykły dzień w pracowni zamienia się w małą przygodę. Wystarczy jeden impuls, zapach, jeden liść… i nagle pojawia się pomysł, który nie daje spokoju. Tak właśnie powstała ta torebka — zielona, pachnąca łąką i wodą. Może niezbyt praktyczna, ale za to wyjątkowa. Siedząc wśród suszonych roślin, zauważyłam koronę z irysa wodnego, uplecioną jakiś czas temu. Miała w sobie coś dzikiego i spokojnego — jak zapach jeziora o świcie. Pomyślałam: a gdyby tak stworzyć torebkę? Miękką, roślinną, zieloną? Pomysł szybko zaczął żyć własnym życiem. Tylko… zabrakło mi liści irysa. Spojrzałam przez okno — przy oczku wodnym rosła szeleszcząca trzcina. „Przecież mogę użyć jej!” — pomyślałam. Zabrałam się do pracy. Stelaż z drutu owijałam liśćmi, jeden po drugim, aż torebka zaczęła nabierać kształtu. Na koniec dodałam coś, co nadało całości lekkości i ruchu — z przodu dodałam frędzle z pociętych liści pałki wodnej. Zwisa...

Cukierkowy wianek

Obraz
Wracałam właśnie ze sklepu, gdy mój wzrok przyciągnęły wysuszone kwiatostany dzikiej marchwi, kołyszące się leniwie na łące w popołudniowym słońcu. Ich koronki, delikatne i już nieco poszarzałe od letniego żaru, wyglądały jak zapomniane ozdoby z dawnych czasów. Bez większego zastanowienia zeszłam z drogi i zaczęłam je zbierać. Nim się obejrzałam, w rękach trzymałam już całkiem spory bukiet suszek. W drodze do domu przyszedł mi do głowy pomysł: a gdyby tak zrobić z tego wianek? Ta myśl, choć początkowo ulotna, zapuściła korzenie i nie dawała mi spokoju. Następnego dnia rano zabrałam się do pracy. Sięgnęłam po słomiany wianek, który cierpliwie czekał w szafce na swój moment. Z ogrodu przyniosłam pęczki białej gipsówki – lekkiej jak mgiełka. Małe bukieciki przywiązywałam do podstawy cienkim drutem florystycznym, aż cały wianek zapełnił się tą delikatną roślinnością. Potem sięgnęłam po farby. Różowy i fioletowy sprej powoli zmieniał oblicze kompozycji. Najpierw poma...