Gałęziowe przygody mistrzyni dekoracji 😁
To opowiadanie powstało pół żartem, pół serio – z miłości do drewna, gałęzi i tych wszystkich stworzeń, które w nich mieszkają. Czasem śmiesznie, czasem wzruszająco – jak to w życiu bywa. Wszyscy dookoła wołają: „Ooo, mistrzyni dekoracji z gałęzi nadchodzi!” – a ja tylko się uśmiecham i udaję, że tak właśnie miało być. Ale niech mnie pień brzozy trzaśnie – czasem nawet ja nie wiem, co mi z tych gałęzi wyjdzie! Weźmy takiego… krokodyla. Miał być dumny, groźny, z ogonem jak z filmu przyrodniczego. A wyszedł? Hm… no cóż. Bardziej przypominał zamyślonego jamnika po przejściach. I jeszcze tych gałęzi zabrakło! Pysk miał jakby niezdecydowany – czy chce być gadzi, czy raczej psi. Mój krokodyl idealnie nadawałby się do bajki – tylko nikt nie wiedziałby, jak się nazywa. Albo pawie. W głowie – paw królewski! Rozłożysty, dumny, jak z pałacowego ogrodu. A wyszło… coś, co przypominało miotłę w depresji. Ech, brzoza brzozą, ale z pawiami trzeba ostrożnie. Teraz zr...