Cukierkowy wianek
Wracałam właśnie ze sklepu, gdy mój wzrok przyciągnęły wysuszone kwiatostany dzikiej marchwi, kołyszące się leniwie na łące w popołudniowym słońcu. Ich koronki, delikatne i już nieco poszarzałe od letniego żaru, wyglądały jak zapomniane ozdoby z dawnych czasów. Bez większego zastanowienia zeszłam z drogi i zaczęłam je zbierać. Nim się obejrzałam, w rękach trzymałam już całkiem spory bukiet suszek. W drodze do domu przyszedł mi do głowy pomysł: a gdyby tak zrobić z tego wianek? Ta myśl, choć początkowo ulotna, zapuściła korzenie i nie dawała mi spokoju. Następnego dnia rano zabrałam się do pracy. Sięgnęłam po słomiany wianek, który cierpliwie czekał w szafce na swój moment. Z ogrodu przyniosłam pęczki białej gipsówki – lekkiej jak mgiełka. Małe bukieciki przywiązywałam do podstawy cienkim drutem florystycznym, aż cały wianek zapełnił się tą delikatną roślinnością. Potem sięgnęłam po farby. Różowy i fioletowy sprej powoli zmieniał oblicze kompozycji. Najpierw poma...