Rzeźby w cukierkowym ogrodzie marzeń
Czasem najdelikatniejsze rzeczy rodzą się z największej siły. Mój ogród nie jest tylko miejscem — to opowieść o tym, że można tworzyć, nawet gdy boli. Że z gałązek, drutu i wyobraźni da się zbudować świat, który koi serce. W przyszłym roku pojawią się w nim rzeźby ludzkich rozmiarów — ubrane w moje stylizacje, utkane z cienkich gałązek. W odcieniach różu i fioletu, jak sen, który pachnie dzieciństwem. Jedna z nich będzie wyjątkowa — dostanie jasnoróżowe skrzydła. Delikatne jak mgła o świcie, jak dotyk wiatru. Skrzydła z gałęzi i marzenia. Bo każdy ogród — nawet ten z bólu — potrzebuje odrobiny lotu. Od dawna noszę w sobie tę wizję: ogród inny niż wszystkie. Cukierkowy, delikatny, jakby powstał z marzeń. Kolory miękkie, przefiltrowane przez wspomnienia — pudrowy róż, przygaszony fiolet, kremowa mięta. Wszystko lekkie, rozmyte, jak wspomnienie świtu. A między rzeźbami zawisną duże dzwonki, przypominające konwalie. Nie drobne ozdoby, lecz przestrzenne formy, k...