Pantofelki z mojej pracowni — historia tworzenia z drutu i gałęzi
Kiedy lato powoli zbliża się do końca, a dni stają się delikatnie krótsze, w mojej pracowni budzi się szczególny czas. Wtedy to, jakby z czułością, sięgam po cienki drut wiązałkowy — ledwie milimetrowy, ale wystarczająco mocny, by tworzyć z niego coś wyjątkowego. Wśród drewna gałęzi brzozy, olchy, wierzby czy winobluszczu czuję jakby były to przyjaciele, którzy czekają na mnie, gotowi do wspólnego działania. Każda z tych gałęzi, każda nitka drutu opowiada swoją historię i ma swój wyjątkowy charakter. I tak zaczyna się proces, który z roku na rok, jak najpiękniejszy taniec, przynosi nowe pantofelki — stworzone z natury, pasji i wrażliwości. Zanim zacznę, wstrzymuję na chwilę oddech. Dotykam drutu, jeszcze prostego, nieformowanego, ale pełnego możliwości. Czuję, jak czeka na moją decyzję, gotowy by przyjąć kształt, który mu nadam. Gałązki brzozy, wierzby, a czasem winobluszczu leżą obok mnie, pełne świeżości, pachnące jeszcze letnim słońcem, jakby zapraszały do wspólnej pracy...