Lipiec i sierpień — lato, które przyszło z czułością
Nie chcę brzmieć jak ktoś, kto nie docenia codzienności… ale to lato jest inne. Dla mnie – wyjątkowe. Ciche. Ukojenie. Jakby natura, w swojej łagodności, wreszcie wyciągnęła do mnie rękę. Jeszcze niedawno obawiałam się tych miesięcy. Po przebytej radioterapii myślałam, że będę zmuszona ukrywać się w cieniu, trzymać z dala od słońca, które zwykle bywa bezlitosne. Przez długi czas żyłam z napięciem – gotowa do walki z upałami, ze zmęczeniem, z samą sobą. Tymczasem lipiec przyszedł inaczej. Nie z hukiem i żarem, lecz z miękkim światłem poranków i chłodnym oddechem wieczorów. Delikatnie, jakby wiedział, że potrzebuję łagodności. Mieszkam na zachodzie Polski – tu lato potrafi być brutalne. Ziemia pęka, zieleń więdnie, podlewanie staje się codziennym rytuałem. Czasem wręcz sportem ekstremalnym – zwłaszcza przy wężu ogrodowym, który, jak na złość, zawsze plącze się, jakby miał własne zdanie na temat kierunku podlewania. A jednak w tym roku... coś się zmieni...