Torebka pachnąca jeziorem
Opowieść o tym, jak rodzą się pomysły — czasem zupełnie nieplanowane Są takie chwile, gdy zwykły dzień w pracowni zamienia się w małą przygodę. Wystarczy jeden impuls, zapach, jeden liść… i nagle pojawia się pomysł, który nie daje spokoju. Tak właśnie powstała ta torebka — zielona, pachnąca łąką i wodą. Może niezbyt praktyczna, ale za to wyjątkowa. Siedząc wśród suszonych roślin, zauważyłam koronę z irysa wodnego, uplecioną jakiś czas temu. Miała w sobie coś dzikiego i spokojnego — jak zapach jeziora o świcie. Pomyślałam: a gdyby tak stworzyć torebkę? Miękką, roślinną, zieloną? Pomysł szybko zaczął żyć własnym życiem. Tylko… zabrakło mi liści irysa. Spojrzałam przez okno — przy oczku wodnym rosła szeleszcząca trzcina. „Przecież mogę użyć jej!” — pomyślałam. Zabrałam się do pracy. Stelaż z drutu owijałam liśćmi, jeden po drugim, aż torebka zaczęła nabierać kształtu. Na koniec dodałam coś, co nadało całości lekkości i ruchu — z przodu dodałam frędzle z pociętych liści pałki wodnej. Zwisa...