Jesień przyszła, to i grzyby wystawiłam🍄
czyli jak z drutu, pnączy i odrobiny fantazji stworzyć zakątek z przymrużeniem oka Pierwszy dzień jesieni. Dla jednych to czas na dynie i cynamonowe wypieki, dla innych – na koc, serial i kubek herbaty. A dla mnie? To idealna okazja, żeby znów pogrzebać w gałęziach, drutach i pnączach, i wystawić w ogrodzie trochę… nazwijmy to ładnie: sztuki plenerowej. Bo jeśli już człowiek napoci się przy winobluszczu, drucie i wierzbie amerykańskiej, to przecież nie po to, żeby to wszystko leżało w piwnicy. Wyciągnęłam więc moje własnoręcznie wykonane grzyby – piękne, dumne i zupełnie niejadalne – i ustawiłam je strategicznie w jednym z ogrodowych zakątków. Tuż przy różach i hibiskusie, które jeszcze udają, że lato się nie skończyło. Ale niech się nie łudzą – grzyby już stoją, a to oznacza jedno: jesień przyszła z przytupem. I wiecie co? Te grzyby zrobiłam pięć lat temu. Przetrwały deszcze, śniegi, upały i przeglądy sąsiadów – a nadal wyglądają, jakby dopiero co wyszły spod m...