Jak po śliwki, a wróciłam jako leśna bogini haute couture


Pewnego dnia, zupełnie niewinnie, wybraliśmy się z mężem na wyprawę po śliwki węgierki. Plan był prosty: nazbierać trochę owoców, ugotować kompot, ewentualnie upiec placek i poudawać, że jesteśmy gospodarzami roku.😘

Pojechaliśmy w nasze stałe miejsce – przy bocznej drodze, gdzie śliwy rosną dziko od lat i zwykle uginają się od owoców. No, ale nie tym razem. Śliwek tyle, co kot napłakał. A te, które były, miały już lokatorów. Krzywe, robaczywe i z wyrazem twarzy typu „po mnie to już nic nie będzie”.

Wkurzona, zrezygnowana, już miałam wracać, ale wtedy… zobaczyłam ją. Dzika róża. Całe krzewy, pełne czerwonych owoców! I jak to ja – zamiast smucić się nad losem śliwek, wpakowałam się w kolce z entuzjazmem godnym archeologa odkrywającego nową cywilizację.😁

Zebrałam pełen kosz owoców. Śliwek zero, ale za to miałam coś lepszego – inspirację.

Bo w moim ogrodzie już czekała... suknia. Tak, dokładnie – suknia z brzozowych gałązek i drutu, konstrukcja artystyczna, która wyglądała jakby z lasu wyszła i stwierdziła: „idę na bal”. Brakowało jej tylko wykończenia. Więc co zrobiłam? Chwyciłam za pistolet na klej na gorąco (który w moim domu ma status domownika), przedłużacz, i zaczęłam tworzyć.


Dzika róża poszła w ruch. Palce poparzone, stół w kleju, ale efekt był wart każdej łzy i przekleństwa wypowiedzianego szeptem. Kołnierz gotowy, dół sukni ozdobiony, brzoza z różą – duet idealny.

Już miałam kończyć, gdy mnie olśniło: a gdzie kapelusz?!

Bez namysłu zrobiłam go z tego, co zostało – drutu, gałązek brzozy i oczywiście dzikiej róży. Tym razem nie dekoracja – ten kapelusz założyłam na własną głowę. Trochę ciężki, trochę kłujący, ale czego się nie robi dla stylu! W końcu nie codziennie człowiek tworzy kreację z lasu.

Wyszłam w nim do ogrodu, stanęłam przy ceglanym murku, poprawiłam dziką różę na kapeluszu i pomyślałam:
„I kto teraz potrzebuje śliwek?” 🤣


Morał?
Nigdy nie lekceważ kobiety z klejem na gorąco, dostępem do drutu i artystycznym zapasem energii. Bo jak wróci z nieudanej wyprawy po śliwki, to może wrócić… jako leśna ikona mody.🤣

 Pozdrawiam serdecznie, Iwona 🧑‍🌾🩷

Komentarze

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

🌾 Makówka z wierzby płaczącej — lekka jak koronka

Letnia opowieść spod wianka

Ręce, które uczą się od natury