🌸 8 września – kwiatowy sen trwa... i koi 🌸
Wrzesień? Kalendarz może i mówi, że to już koniec lata,
ale mój ogród zdecydowanie się z tym nie zgadza.
Tu lato wciąż trwa – ciepłe, pachnące, kolorowe.
Jakby czuło, że w tym roku potrzebuję go trochę dłużej.
Że nie jestem jeszcze gotowa na pożegnania.
Supertunie z serii VISTA wciąż koncertują –
każdy płatek jak nuta w partyturze sierpniowego wspomnienia.
A petunia Conchita? W tym sezonie postanowiła zostać gwiazdą.
Jej pędy są tak długie, że lada moment będą machać przechodniom zza płotu.
I bardzo dobrze – niech widzą, że tu się dzieje życie.
Że tu się kwitnie.
Pod pergolą – moja dawna huśtawka.
Nieco zapomniana, nieco zarośnięta.
Zamiast siedziska – kwiatowa altana.
Różowe petunie, które powiesiłam wiosną, opanowały ją całkowicie.
Nie ma gdzie usiąść, trudno nawet przejść… ale patrzeć można bez końca.
Bo są takie chwile, gdy wystarczy tylko stać i chłonąć.
Bez pośpiechu. Bez planu. Bez potrzeby czegokolwiek więcej.
Codziennie doglądam moich kwiatów – z czułością i uważnością.
Podlewam, przycinam, rozmawiam z nimi… tak, naprawdę z nimi rozmawiam.
Bo wierzę, że rośliny czują więcej, niż się wydaje.
I że pięknie rosną tam, gdzie ktoś o nie dba z całego serca.
Ogród nigdy nie był dla mnie tylko ozdobą.
To przestrzeń, którą układałam z sercem, a nie z projektem.
Intuicyjnie. Spontanicznie.
Z zaangażowaniem i czułością.
Z codzienną troską, która czasem wymaga więcej, niż się wydaje.
Z miejscem na błąd i na cud.
Dzięki temu mam dziś kilka cichych zakątków,
gdzie mogę przysiąść z kubkiem kawy i moim wiernym sekatorem –
starym, trochę już wysłużonym, ale zawsze gotowym do drobnych cudów.
Czasem coś przytnę, czasem nic – bo nie zawsze trzeba działać.
Czasem wystarczy być.
W ramach ogrodowego eksperymentu – zawiesiłam donice z petuniami na drzewie.
Efekt? Magiczny.
Kwiaty delikatnie muskają trawę,
jakby szeptały jej: „Dzień dobry. Jesteśmy tu dla ciebie.”
Może nie tylko do niej to mówią.
A na tarasie – kolejny akt tej kwiatowej opowieści.
Conchita w wersji kaskadowej, rozłożysta jak welon marzeń,
spływa z balustrady z taką gracją, że czasem mam wrażenie, iż zaraz zatańczy.
Wychodzę z kubkiem kawy i patrzę, jak prezentuje się w porannym świetle.
Nie prosi o uwagę – ale trudno jej nie zauważyć.
Tak właśnie działa prawdziwe piękno.
I choć nie opowiem tu całej swojej historii – bo nie wszystko musi zostać powiedziane
powiem jedno: to miejsce uratowało mi spokój.
Ten ogród, te kolory, ten zapach ziemi po podlewaniu –
to wszystko ma w sobie coś, co wycisza, uzdrawia i składa na nowo.
Po cichu. Bez wielkich słów. Ale skutecznie.
Tutaj naprawdę odpoczywam.
Tu uczę się oddychać od nowa – głębiej, wolniej, bez strachu.
Tutaj jestem po prostu sobą.
Bez napięcia. Bez maski. Bez „muszę”.
I może właśnie dlatego ten ogród tak pięknie rośnie –
bo pielęgnuję go nie tylko rękami, ale i sercem.🩷
Pozdrawiam Was serdecznie –
z jednej strony z sekatorem, z drugiej z kubkiem kawy,
a w środku – z wielkim uśmiechem.
Iwona 🧑🌾 🌿🌸
Komentarze
Prześlij komentarz