Mój ogród, który wyśniłam


Kiedyś, wiele lat temu, obserwowałam, jak na wsiach wyplatano kosze i tworzone były małe cuda z wikliny. Pamiętam zapach świeżych gałązek, ciepło dłoni i spokój, który płynął z tej pracy. To był dla mnie obraz prawdziwego piękna – prostego, ale pełnego duszy.




Od tamtej pory gdzieś w sercu nosiłam marzenie. Wiedziałam, że kiedyś stworzę miejsce, w którym sztuka połączy się z naturą. Ogród, który będzie czymś więcej niż tylko przestrzenią zieleni – stanie się częścią mnie.

Dziś to marzenie już żyje. Mój ogród stał się galerią pod gołym niebem. Wśród drzew i kwiatów stoją moje własnoręcznie wykonane rzeźby – ludzkich rozmiarów, pełne emocji i ruchu. Każda z nich opowiada inną historię, każda ma swój charakter i nastrój. Czasem mam wrażenie, że nocą rozmawiają ze sobą wśród szelestu liści.


Mogłabym patrzeć na te postacie bez końca. W każdej dostrzegam coś nowego – może dlatego, że w każdej jest odrobina mojej duszy.

Choć choroba nowotworowa zabrała mi sporo sił, nie odebrała mi marzeń. Wręcz przeciwnie – dodała odwagi, by tworzyć jeszcze bardziej i pełniej. Na przyszły rok planuję coś wyjątkowego, coś, co już teraz we mnie dojrzewa. Czasem sama się dziwię, skąd biorę tę energię... ale chyba to właśnie pasja jest najlepszym lekarstwem.

Bo dopóki człowiek tworzy – dopóty naprawdę żyje. 🌿

Bo w życiu nie chodzi tylko o to, by przetrwać – ale by pozostawić po sobie ślady, które nie znikną z pierwszym deszczem. Ślady dłoni na glinie, wspomnienia w zapachu kwiatów, echo muzyki między rzeźbami.


Tworząc, uczymy się rozmawiać z czasem. I choć on zawsze biegnie dalej, sztuka potrafi go na chwilę zatrzymać – jak promień słońca złapany w kropli rosy.


Pozdrawiam serdecznie, Iwona 🧑‍🌾 🩷 

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

🌾 Makówka z wierzby płaczącej — lekka jak koronka

Letnia opowieść spod wianka

Ręce, które uczą się od natury